Bardzo chciałem napisać pozytywną reckę, ale... innym razem

Z drugiej strony nie chce mi się brnąć w drobiazgi, więc ograniczę się do trzech kwestii:
Pierwsza sprawa: dobór utworów. Jasne, zawsze można powiedzieć, że lepiej byłoby zamieścić... i tu lista ulubionych kawałków, wedle uznania. Ale zawsze wydawało mi się, że jeśli zespół wydaje pierwszy w historii album koncertowy, zatytułowany w dodatku "Made in Poland", to można oczekiwać głębszej retrospekcji i utworów-perełek, a nie zalewu kawałków z jeszcze ciepłych płyt, w dodatku takich, co to w radiu grają. "Dwie siostry" wiosny nie czynią. No i tej nieszczęsny "Niejeden"... Niech sobie Janusz czasem na koncercie z takim performansem wyskoczy, daj mu Panie Boże, ale żeby to utrwalać na pierwszej w historii płycie koncertowej zespołu? Po co?!
Pod drugie: jest różnica między płytą koncertową, a zlepkiem utworów nagranych na koncertach. Niestety, to lepienie słychać na krążku. Kazik coś tam mówi między utworami ("kontakt został z publicznością"

), ale nie czuć żadnej atmosfery, żadnego nastroju... O wiele bardziej klimatyczne były bootlegi koncertowe Kultu, które kiedyś można było z forum (legalnie!) pobrać. Pamiętam koncert Kultu z poznańskiego Eskulapa, słuchałem na okrągło tygodniami.
I na koniec: w czyim pokręconym umyśle powstał pomysł, żeby umieścić na płycie kompletnie położoną wokalnie wersję "Maria ma syna"?! Czy w ogóle ktoś tego słuchał przed wydaniem? No OK, warunki są koncertowe, więc drobne potknięcia dodają smaczku. Faktem jest też, że "Maria" to trudny kawałek do śpiewania, bo w zwrotkach instrumenty nie grają melodii. Ale Kazik permanentnie rozjeżdża się z tonacją! A przecież jeśli na żywo nie wyszło - bo kiepski dzień, bo złe nagłośnienie, bo cokolwiek... - to może lepiej było znaleźć lepsze wykonanie albo w ogóle zrezygnować z tej pozycji. Podobne fałsze są jeszcze w Apokalipsie (tytuł bardzo adekwatny...) i paru innych utworach. I ten syf został już utrwalony na zawsze... Na marginesie: brak linii melodycznej to wspólna cecha wielu utworów z ostatnich płyt Kultu. Dobrze podsumowała to małżonka: "Instrumenty grają jak jedna wielka perkusja".
Co zrobię z płytą "Made in Poland"? Ano jasne, że przekonwertuję na mp3 i wrzucę do odtwarzacza jakąś 1/3 listy, głównie starocie, i spróbuję sam siebie przekonać o wyższości puzonu nad waltornią. Nie lamentuję, że wyrzuciłem kasę w błoto, ale tylko dlatego, że - po pierwszy raz w życiu! - wygrałem płytę w konkursie
