luken napisał(a):Wcześniej, (w latach 90-tych) można powiedzieć że się interesowałem NBA. Gdy pod koszami latali tacy ludzie jak: Charles Barkley, Hakeem Olajuwon, Patrick Ewing, Reggie Miller, Shawn Kemp... i wiele innych, a przede wszystkim Michael Jordan:). Nie zapomnę nigdy nerwowych nocy gdy Byki toczyły zacięte boje w finałach z Jazzmenami, o wszystkim jak zwykle decydował MJ:). Ogólnie to szkoda że Szaranowicz już nie zaprasza wszystkich na mecze NBA słynnym zdaniem: "Hej, hej tu enbiej"
http://www.youtube.com/watch?v=rbeKRGQaY1E
Teraz niestety rzadko zdarza mi się oglądać mecze i nie zawsze jestem na bieżąco...
Bulizzor napisał(a):Ja czekam na powrót Derricka Rose. Ten gość potrafi wykręcać kolana wszystkim oponentom swoimi zwodami
luken napisał(a):Wcześniej, (w latach 90-tych) można powiedzieć że się interesowałem NBA. Gdy pod koszami latali tacy ludzie jak: Charles Barkley, Hakeem Olajuwon, Patrick Ewing, Reggie Miller, Shawn Kemp... i wiele innych, a przede wszystkim Michael Jordan:). Nie zapomnę nigdy nerwowych nocy gdy Byki toczyły zacięte boje w finałach z Jazzmenami, o wszystkim jak zwykle decydował MJ:). Ogólnie to szkoda że Szaranowicz już nie zaprasza wszystkich na mecze NBA słynnym zdaniem: "Hej, hej tu enbiej"
http://www.youtube.com/watch?v=rbeKRGQaY1E
Teraz niestety rzadko zdarza mi się oglądać mecze i nie zawsze jestem na bieżąco...
luken napisał(a):Przeglądając niusy NBA, znalazłem artykuł dotyczący drużyny ze stolicy Kaliforni: http://www.sportowefakty.pl/koszykowka/ ... upersonics
...nie wiem co mam na ten temat myśleć, z jednej strony ciesze się ze do ligi wrócą Ponaddźwiękowcy a z drugiej strony szkoda Królów...
LUCAS napisał(a):seattle - fajnie ze wrocilo
uve napisał(a):LUCAS napisał(a):seattle - fajnie ze wrocilo
Owszem fajnie, tylko szkoda że niestety kosztem innej drużyny.
Ale to dopiero od przyszłego sezonu, teraz dalej czekam z niecierpliwością na powrót Derricka Rose'a - coraz bliżej
LUCAS napisał(a):widze ze strasznie czekasz na niego. ja tam w tej chwili nie mam jakiegos ulubionego zawodnika.
LUCAS napisał(a):teraz bardziej graja druzyny mniej jest indywidualnosci jak dawniej - przynajmniej tak wyrazistych.
uve napisał(a):LUCAS napisał(a):widze ze strasznie czekasz na niego. ja tam w tej chwili nie mam jakiegos ulubionego zawodnika.
Będąc wychowany na wyczynach Jordana, posiadając jego koszulkę w domu, mając przyjemność parę razy odwiedzić miasto Chicago - pozostał mi sentyment do tego miasta.
Poza tym widząc co ten chłopak potrafi i wyczyniał podczas sezonu w którym został MVP i w poprzednim do momentu kontuzji oraz widząc jego skromność - strasznie polubiłem Rose'a.LUCAS napisał(a):teraz bardziej graja druzyny mniej jest indywidualnosci jak dawniej - przynajmniej tak wyrazistych.
Popatrzmy na Miami - niby jest 'BIG three' (LeBron, Wade i Bosh) ale w większej mierze ten zespół ciągnie LeBron i jest od niego zależny
OKC - Durant i Westbrook - właśnie dlatego zespołu nie lubię, bo oni dwaj grają za bardzo indywidualnie
LA Lakers - niby w tym sezonie doszedł Howard i Nash, ale jak Kobe nie ma dnia (ostatnio bardzo często) Lakersi nie wygrywają - dowodem bilans w tym sezonie 17-24, z czego ostatnio seria 6 porażek pod rząd na wyjazdach (pierwsza tak zła passa od około 10-ciu lat) i będzie problem żeby zakwalifikować się do play-off
Tak że indywidualności dalej są, nigdy od tego się nie ucieknie
kobziarz napisał(a):Słówko weterana na temat Nasha.
Jako piękny trzydziestoletni pamiętam gościa gdy zaczynał karierę w Phoenix,gdzie miał uczyć się rzemiosła od Jasona Kidda i Kevina Johnsona. To terminowanie niewiele dało i został bez zalu oddany do Dallas gdzie karierę zaczynał Dirk wunderwaffe Nowitzki. Obaj mieli zmienić oblicze najgorszej wtedy ekipy NBA. I co? I nic. Nie było bardziej krytykowanego menagera niż Don Nelson. Dirk grał na poziomie 35% z gry a połowa podań Nasha lądowała w trybunach. Nic nie zapowiadało że z tych dwoje wyrosną grajkowie na poziomie MVP. Nic oprócz inteligiencji i niesamowitego rozumienia tak prostej a jednocześnie skomplikowanej gry. Nowitzki 10 kolejnych sezonów ćwiczył rzuty z odejścia by w końcu ten patent zaiskrzył w postaci tytułu mistrzowskiego. Nash wrócił do Arizony gdzie otoczono go najbardziej ofensywnymi graczami w lidze by mógł w pełni ujawnić swoje zalety. to ujawnianie też też nie trwało miesiąc jeno około lat ośmiu. do czego zmierzam. Nash to przefranca i oglądanie go to miód dla każdego fana NBA. ale by był rozgrywającym zwycięzkiej drużyny potrzeba minimum trzech-czterech sezonów w stabilnym składzie. Niestety koles ma ich 39 a w Lakersach gra ostatnio jako SG a nie PG. taki los.
Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot] i 122 gości