przez artek » 16 kwi 2015, o 23:35
O rany, rany, rany, jaki jestem niepozbierany….
Jutro ostatni koncert z trasy unplugged, a tymczasem nic o koncercie lubelskim. Jak zawsze wrzucam set, albo krótkie info, tak tym razem dałem ciała.
Już nadrabiam.
W końcu doczekałem się KULTu w rodzinnym mieście. Na dodatek w tak ciekawym wydaniu jakim jest formuła unplugged. W dodatku w dosyć dogodnym terminie, tuż po świętach gdzie jeszcze machina studencka nie ruszyła i nie zakorkowała miasta. Radość moja była przeogromna, nie musiałem tradycyjnie tułać się po nocy i walczyć ze snem za kierownikiem.
Na próbę nie udało mi się dotrzeć, ale stawiłem się w momencie kiedy chłopaki schodzili ze sceny. Nastrój dopisywał, wszyscy w dobrych humorach aż tu nagle … wiadomość – Kazik chory, zapalenie oskrzeli. Koncert wisiał na włosku. Jak donoszą zaprzyjaźnione źródła krakowsko-nowohuckie, stan Kazika był znany i wszystko stało pod znakiem zapytania. Niespełna pół godziny przed startem imprezy, dotarł lider. Dowieziony z hotelu, prosto z łóżka ze zwolnieniem lekarskim w ręku. Powiało grozą, ale na pytanie kierownictwa odnośnie ewentualnego przerwania koncertu – Kazimierz odpowiedział, że niczego nie będzie przerywać. Jak powiedział, tak zrobił. Wyszedł na scenę i zabrał wszystkich w niezwykłą, muzyczną podróż po największych przebojach zespołu. Prawie trzy godzinna uczta. Świetna gra świateł, perfekcyjne nagłośnienie i realizacja dźwięku. Kajetan jest mistrzem, w złych warunkach akustycznych dokonuje cudów, w warunkach sprzyjających wchodzi na poziom olimpijskiego złota. Sala w której odbywała się sztuka należy do tej drugiej kategorii, ale chylić czoła należy bo brzmiało to wszystko perfekcyjnie. Przepiękna oprawa dla kultowej muzyki. Kazimierz dawał z siebie wszystko, nie oszczędzał się, każde dmuchnięcie w chusteczkę rekompensowane było zdwojonym wysiłkiem wokalnym. Jak ten człowiek daje radę kondycyjnie, to jest to zwyczajnie niewiarygodne. Po tym co zaprezentował, zaśpiewał, wykrzyczał, wyłożył na kanwie konferansjerki, zaprfzeczył stanowi zdrowia i na pewno nikt nie odniósł wrażenia, z jakim poświęceniem odbywa się sztuka. SZACUNEK!!!
Goście.
Yry wystąpił jako pierwszy, a z racji przyczyn osobistych musiał wracać do domu i nie śpiewał w pozostałej części koncertu. Wiemy powszechnie o wzajemnej sympatii Kazika i Doktora. Wiemy też czemu służy obecność Doktora w tym projekcie. Nie mniej, mnie akurat ta część programu nie powaliła na kolana. Jakkolwiek Yrego kocham i szanuję, to ma on swoje miejsce w innych rejonach sztuki, bardziej L-dupowych. Kwaska – świetny numer, jeśli chłopaki z Kultu to ogarną i włączą do repertuaru to będzie prawdziwa perełka. Yry moim skromnym zdaniem nie pociągnął tego numeru.
Janusz – pozytywne zaskoczenie. Jak przyznał prywatnie i szczerze – zaśpiewać z Kultem –spełnienie marzeń, coś nieosiągalnego. Wiedziałem od lutego, że rozważa Babilon i powiem krótko, zajebiście dał radę. Głowa do góry – miła aranżacja przy wsparciu kultowych muzyków. Tan – wersja eksperymentalna. Wspaniały kawałek, monumentalny rzec można, tu w innej aranżacji z bitboxem Janusza, obronił się.
Mnierosław – pozytyw. Wódka bardzo fajnie zaśpiewana. Mocarny kawałek z ciekawym aranżem Zaciera. Róbrege i Leki, balony, rajstopy i banany dla publiczności. Brak garnka. Mirek był super.
Teraz tak. Przepytałem znajomych o wrażenia pokoncertowe. Wszyscy pozytywnie zaskoczeni. Bali się, że pójdzie zestaw z płyty. Tymczasem nowe piosenki w secie, Prosto – wersja Piotra Morawca, blisko 3 h koncert. Dla niektórych, mniej obytych, wielka niespodzianka – Sowieci. Wszyscy zadowoleni – chylą czoła i dziękują.
Co do samej publiczności to dziwnym trafem jakby bała się spontanu. Wszystkich przykleiło do krzeseł. Miejsca siedzące, ale nie oznaczało to przymusu siedzenia przez cały koncert. No cóż, chyba należą się przeprosiny dla zespołu, chyba że to ociężałość poświąteczna nastąpiła. A może skoro zespół siedział to nie wypadało wstać? Wyszło jak wyszło.
Miło było spotkać Beatę i Kostka, Mariusza z ekipą, Seweryna z córką, Annę z mamą, choć bez Przemka.
Zabrakło Bulleta.
To mój trzeci koncert z cyklu unplugged. Pierwszy był najważniejszy, bo pierwszy w ogóle, drugi miał miejsce w Kongresowej i w końcu lubelski. Przygoda trwa.
set:
1. Czterej Jeźdźcy
2. Jeśli zechcesz odejść - odejdź
3. Czarne słońca
4. Post
5. Dziewczyna się bała pogrzebów
6. W czarnej urnie
7. Kwaska
8. Małe piwko z korzeniami
9. Ja i pan
10. Ręce do góry
11. Zastanówcie się sami
12. Prosto
13. Arahja
14. Baranek
15. Babilon
16. Głowa do góry
17. Tan
18. Gdy nie ma dzieci
19. Nie dorosłem do swych lat
20. Berlin
21. Celina
22. Notoryczna narzeczona
23. Bal kreślarzy
24. Wódka (feat. Zacier na wokalu)
25. Róbrege
26. Leki
27. Gwiazda szeryfa
28. Zegarmistrz światła
29. Polska
30. Brooklińska rada żydów
31. Modlitwa o wschodzie słońca
32. Komu bije dzwon
Bisy:
33. Lewe lewe loff
34. Pasażer
35. Hej czy nie wiecie
36. Sowieci
dziękuję tradycyjnie: Piotrek, Kajetan, kultowe chłopaki