To może jeszcze kilka słów ode mnie na temat koncertu wrocławskiego skoro już natrafia się okazja i abstrahując od tego lekkiego opóźnienia w stosunku do tego kiedy miała miejsce sama impreza
W dniu dzisiejszym mija już ponad miesiąc od tego koncertu, a ja cały czas mam w pamięci stosunkowo miłe wspomnienia z całej tej imprezy

. Muszę też przyznać, że i organizatorzy stanęli na wysokości zadania jeśli chodzi o line up bo skład, w moim mniemaniu, był dosyć przedni. Fajnie też, że i pogoda dopisała. Nowe miejsce na Majówki też prezentuje się interesująco. Ale po kolei

. Pierwotnie miałem zrezygnować z pierwszego dnia Majówki, ale dwie osoby skutecznie mnie zachęciły i toteż finalnie jednak się pojawiłem. W każdy z obu dni zainteresowany byłem w zasadzie tylko koncertami odbywającymi się na Pergoli. Toteż na Luxtorpedzie zjawiłem się tuż przed połową koncertu, ale zdążyłem się wystarczająco nasłuchać, aby stwierdzić, że nawet mi się podobało (nie, że byłem pod jakimśtam wrażeniem, ale muza sama wpadała w ucho. Było całkiem spoko

). Następny w kolejce był Illusion, który już miałem szczęście przesłuchać tego dnia w całości. I muszę przyznać, że dosyć podeszła mi ta kapela pomimo, że na codzień słucham jednak trochę innych zespołów, niemniej nóżka sama potupywała, a momentami chciała pójść też w ruch i głowa. Ale w związku jednak z tym, że nie dysponuję dłuższym uczesaniem pomysł finalnie porzuciłem na rzecz podtupującej z lekka nogi

. Jako gwiazda dnia tego wieczoru na Pergoli wystąpiła Pidżama Porno. Sam występ mógłbym skwitować chyba tylko słowami, że "Było OK". Nie wiem czy to kwestia tego, że oczekiwałem może po nich czegoś więcej, zwłaszcza świeżo po koncertach klubowych, niemniej czułem lekki niedosyt. Tym bardziej też, gdy ludzie próbowali usilnie wykrzyczeć Pidżamę z powrotem na scenę, ale sympatyczny Pan konfenansjer oznajmił, że po więcej z dłuższymi bisami zaprasza już w październiku. Niestety, ale dla mnie nie jest to jakiś wystarczający argument, aby jechać taki szmat drogi dla samej tylko Pidżamy. Sorry

. Światła i nagłośnienie na wszystkich koncertach tego dnia, na jakich byłem skutecznie mi podpasowały. Nawet Pidżama brzmiała dosyć ok, a z tym to tak trochę różnie bywa zauważyłem. Tym razem jednak chyba nagłośnienie było faktycznie z górnej półki bo wszystko grało i buczało tak jak powinno. Tuż po koncercie finalnym od razu zacząłem się zmywać na pociąg choć miałem też ochotę podskoczyć i zobaczyć Emira Kusturicę z orkiestrą, ale niestety sytuacja czasowa już na to nie pozwoliła. Dzień później, Sławek zdając mi relację potwierdził, że koncert był świetny. Żałuję więc strasznie, no ale trudno. Wracając też spod Hali Stulecia przeraziłem się ilością ludzi oczekujących na tramwaj powrotny oraz tym ile luda takowymi chciało podróżować tej nocy. Na szczęście jednak wepchałem się jakoś do tego bodaj przedostatniego tramwaju i zdążyłem na ostatni pociąg w moje strony. Do domu przybyłem, gdy już zaczynało świtać. Przekimałem się więc na chwilę po czym wstałem i wróciłem z powrotem ponownie pociągiem do piastowskiego Wrocławia

3 maja, na szczęście, udało mi się przybyć na miejsce odrobinę wcześniej dzięki czemu mogliśmy wspólnie ze Sławkiem pokręcić się w okolicach Hali, gdzie uprzednio zgadaliśmy się, wypiliśmy po piwie i zaliczyliśmy wizytę w małej pizzerii nieopodal ZOO (notabene, całkiem niezłej. Na minus - czas oczekiwania. Ale tego dnia było to raczej do przewidzenia). Tuż po posiłku ruszyliśmy z powrotem na teren Pergoli. Udało się nam trafić akurat na występ Lao Che. I muszę przyznać, że ta nowa płyta brzmi dosyć fajnie. Jedynym może jej mankamentem, jak to słusznie Sławek zauważył, było to, że "nie nadaje się ona za bardzo do zabawy i potańczenia". Rzeczywiście, coś w tym jest... Po Lao Che na scenie ulokował się happysad. Przyznam szczerze, że byłem pełen obaw przed koncertem bo miałem okazję przesłuchać kilka utworów z nowej płyty i droga elektroniczna, którą zaczął obierać happysad niespecjalnie zaczęła mi odpowiadać. O dziwo jednak, na żywo, wszystko żarło naprawdę dobrze. Może to jest jakiś sposób - chodzić na koncerty i porównywać utwory z płyt, które są wykonywane live i dopiero wtedy wygłaszać oceny? Bo jak mówię, płyta mnie lekko do siebie zraziła, ale koncert był naprawdę spoko (nie śmiać się!

Dwie pierwsze płyty happysadu uznaję za bardzo ciekawe i wartościowe! ;P ). Na koniec tego dnia pojawił się Kult, który podczas rozkładania się ze sprzętami stosunkowo gonił się z czasem bo i sama przerwa 30-minutowa nie była jakoś za specjalnie długa, aby móc przygotować się bezstresowo. Na szczęście szybki soundcheck pozwolił na odpowiednie ogarnięcie dźwiękowe tuż przed koncertem i na 2 minuty przed planowanym koncertem Pan konfenansjer powrócił, aby uroczyście zapowiedzieć koncert gwiazdy wieczoru. I niestety, ale w moim mniemaniu, był to chyba jeden ze słabszych koncertów na jakich ostatnimi czasy byłem. Pod kątem oświetlenia i nagłośnienia koncert był bez zarzutu. Ale strasznie rozczarował set, na dodatek jeszcze skrócony. Jeśli o mnie chodzi to Posłuchaj to do Ciebie, Wysłannik czy Psalm 151 to dla mnie jednak trochę za mało w stosunku do tego czego mogłem oczekiwać. Kazelot też był chyba w średniej formie bo i kilka tekstów zdarzyło mu się pomylić. Ale co mnie najbardziej wkurzyło to to, że zespołowi kazano zejść ze sceny po niespełna dwóch godzinach i nie potrafię tego zrozumieć. Zresztą myślę, że i sam komentarz Kazelota, który wychodząc na bisy oznajmił, że "zastanawiał się w ogóle czy wyjść i zaśpiewać tą Polskę czy zostawić to już w takiej formie bez bisów" jest chyba wystarczająco wymowny. Mimo wszystko jednak, nie uniemożliwiło to Kazelotowi, aby pojawić się jeszcze raz, króciutko na scenie i na szybko odśpiewać Sowietów, ku zdziwieniu wszystkich, nawet samego zespołu

. Pozytywnym akcentem było również zaproszenie przez Kazika na koncert zespołu Hey, który w tym momencie rozpoczynał się w Hali Stulecia tuż po odegraniu Polski. Rzadko zdarzają się takie miłe akcenty ze strony zespołu w stronę innego zauważyłem. Cały czas mam jednak niesmak ze względu na czas trwania tego koncertu finalnego. Dlaczego? Bo wydawało mi się, że przeniesienie imprezy z jednego miejsca na drugie (skoro już było to konieczne i podyktowane skagrami okolicznych mieszkańców czy tam dewelopera) rozwiąże kwestię przymusowej ciszy nocnej. Wszak w okolicy żadnych budynków już raczej nie widziałem. Na plakatach/billboardach również pojawiła się wzmianka, że planowany czas zakończenia imprez to 2 w nocy. Szkoda tylko, że nie było informacji o tym, że dotyczy to samych koncertów w Hali, a nie całej imprezy. Tym niemniej, wyjazd i tak mogę zaliczyć do udanych. Tym bardziej, że na miejscu, oprócz Sławka i później jeszcze napotkanych kazimierzyków, udało się nam też napotkać w końcu dawno nie widzianego Angrygipsona wraz ze swoją kobitą (Pozdro Arek!

), z którymi też bardzo miło spędziliśmy czas wracając razem po koncercie. Miło było też posiedzieć w końcu na spokojnie przy piwku w Katowicach i zrelaksować się w trakcie trwającej dalej Majówki przeciągniętej o jeden dzień za sprawą urlopu. A tak w ogóle to czy tylko ja uważam, że Majówka powinna być częściej?

Szkoda też tylko, że nie udało mi się napotkać nikogo więcej. Zwłaszcza "zagubionego w akcji" Jaśka

. Ciekawym czy w ogóle ktoś jeszcze z naszej forumowej szajki nawiedził na ten czas Pergolę lub Halę Stulecia bo z tego co kojarzę to jakoś cicho w tym miejscu na forum było...
Widzę też, że i set z koncertu został już wklejony więc może tylko, korzystając jeszcze z okazji, pozwolę sobie na wrzucenie papierowego setu Kultu, który miał być pierwotnie zagrany tego wieczoru na Pergoli, w ramach ciekawostki:
1. Rząd oficjalny
2. Amnezja
3. Kocham Cię, a miłością swoją
4. Prosto
5. Pasażer
6. Gdy nie ma dzieci
7. Posłuchaj to do Ciebie
8. Do Ani
9. Maria ma syna
10. Baranek
11. Wysłannik
12. Ręce do góry
13. Układ zamknięty
14. Czarne Słońca
15. Dziewczyna bez zęba na przedzie
16. Lewe lewe loff
17. Piloci
18. Berlin
19. Arahia
20. Hej czy nie wiecie
21. Poznaj swój raj
22. Post
23. Parada wspomnień
24. Marność
25. Bruklińska rada żydów
26. Wódka
27. Modlitwa o wschodzie słońca
28. Psalm 151
I już na sam koniec pozwolę sobie może jeszcze na krótkie pozdrosy. Tym razem lecą do:
- Kulcich (dzięki za koncert, jeno szkoda, że tak stosunkowo króciutki i bez większych niespodzianek)
- pewu, Kajetana oraz Bartka (dzięki wielkie za wszystko!)
- Sławka (Wielkie dzięki za wspólnie spędzony czas i za wspólną zabawę oraz powrót i after

- Angrygipsona oraz jego dziewczyny (Wieeeelkie, naprawdę wieeeelkie dzięki za wszystko! Długo by wyliczać. Jesteście mega!

)
- kazimierzyków (było się odzywać, że będziecie! Grrr...

)
- nienapotkanego Jaśka
oraz wszelkich innych osób, których pominąłem. Liczę, że za rok może będzie jeszcze lepiej niż w tym bo pomimo tych różnych pertubacji było całkiem sympatycznie

.
W najbliższym czasie, jak pozbieram trochę myśli to postaram się jeszcze powrzucać jakieś swoje krótkie przemyślenia tudzież opinie na temat sztuk w Krakowie oraz Katosach, które miały miejsce w zeszłym miesiącu

Pozdro!