Jak dla mnie osoba, która sprawiła, że ten zespół stał się tak zawodowy, fachowy, nie tylko dzięki temu, że pan Janek wyrobił się nieziemsko po latach grania (i że miał KORGA M1^^), że Banan po latach grania stał się takim genialnym gitarzystą, a to właśnie Szczota dzięki swojemu graniu, uderzeniu, czarowaniu na bębnach sprawił, że zespół wzniósł się na takie wyżyny. To z nim właśnie nagrali cztery najwspanialsze albumy... Uwielbiam Tomka, jak dla mnie jest super gościem i perkusistą, ale w życiu nie wyobrażam sobie, żeby np. on mógł wziąć udział w nagraniu "Taty Kazika". I nie chodzi mi o rok 1993, że wtedy grał w Wilczym Pająku czy Krishna Brothers i jeszcze nie było go nawet w KNŻ, jak mógłby mi zarzucić jakiś znawca zespołu, tylko ogólnie o czas, kiedy to On zamiast Andrzeja mógłby siedzieć za garami. Nie do pojęcia...
Często żałuję, że jestem takim gówniarzem, że nie mogłem obejrzeć Kultu , gdy grali w najlepszym sześcioosobowym składzie. Chciałbym przeżyć taki koncert, wiele bym za to dał...i wiele, żeby Szczota się nie zaćpał.
Te gadanie nadaje się bardziej pod temat "pisanie postów w stanie nieświadomości", jutro pewnie będę rzucał kurwami na samego siebie, ale naprawdę przykro człowiekowi na duszy, że tak genialny muzyk, taki cudowny perkusista od 20 lat jest "wyłączony z gry".
Nic, wypiję jeszcze jego zdrowie, przepraszam za tak głupie pierdolenie, ale mimo,że miałem 5 lat w momencie gdy zmarł brakuje mi tego człowieka w zespole, z jego podwójnym odejściem zakończył się pewien etap w historii Kultu, zresztą i w Białej Księdze Kultu i nawet sam Kazik w autobiografii zaznaczył wyrazną różnicę między dwoma panami perkusistami
