Jaaasiek napisał(a):http://eurosport.onet.pl/pilka-nozna/eliminacje-ms/dariusz-tuzimek-dopingowanie-san-marino-to-wiesnia,1,5455106,wiadomosc.html
jak dla mnie, to artykuł celny bardzo
A ja się z nim w większości nie zgadzam.
Tuzimek zdaje się zapominać o jednej rzeczy: tysiące ludzi, którzy mieli bilety na mecz z San Marino, kupiło je w "pakiecie" na mecz z Ukrainą. Tzn. gdyby nie to, że PZPN w ten sposób sprzedawał bilety, to po prostu na ten mecz z San Marino tyle ludzi by nie przyszło. "Gwizdaliby" sobie na tę reprezentację w zaciszu domów i knajp.
Słowem: na ogół gwizdali ci, których ta drużyna parę dni wcześniej dosłownie i w przenośni wystawiła do wiatru. Kto miał do tego prawo, jak nie oni?
Pamiętasz zbojkotowany przez kibiców mecz reprezentacji ze Słowacją cztery lata temu?
No to tam prawie nikt nie przyszedł i nie gwizdał. Po prostu ludzie wypięli się całkowicie. Tak lepiej?
Opowiadanie, że ludzie są be i nic nie rozumieją, bo gwiżdżą na własną drużynę, jest myleniem przyczyny ze skutkiem.
Jak ja chodziłem na mecze, to objawem desperacji i skrajnego wkurwienia (w formie cywilizowanej) na trybunach było właśnie to, że się gwizdało na swoich piłkarzy, a klaskało po udanych zagraniach przyjezdnych. I nie robili tego ludzie, których na trybunach widziałem pierwszy czy drugi raz, tylko ludzie którzy sezon w sezon kupowali karnety i już niejedno widzieli.
Jest to jeden z cywilizowanych sposobów wyrażenia dezaprobaty dla tego, co się ogląda na boisku.
Odwrotnością tej postawy jest właśnie tradycyjne, "januszowe": "Polacy, nic się nie stało".
Otóż nie, kurwa. Stało się.
Tuzimek przedstawia tezę: ja nie gwiżdżę, bo reprezentacja nie jest mi obojętna.
Otóż ci ludzie mogliby powiedzieć dokładnie to samo: gwiżdżemy, bo nie jest nam obojętna. Gdyby była, to byśmy mieli w dupie i albo zostali w domach, albo przyszli i siedzieli cicho.